Oferowany przez nas sprzęt komputerowy przed wprowadzeniem do powtórnej sprzedaży przechodzi serię rygorystycznych testów
(...)
Niestety bratanek nie miał szczęścia. Komputer okazał się wadliwy i próba instalacji systemu generowała krzaczki na ekranie.
Gdzie te testy, jeśli się wysyła uszkodzony sprzęt? Wymiana takiego jest zafajdanym obowiązkiem i nie ma w tym nic wyjątkowego. Fakt, że coś-tam gratisowo za kłopot, to miłe, nie zmienia to jednak faktu, że żadna firma handlująca poleasingowym sprzętem, nic nadzwyczajnego nie robi, poza zapakowaniem. W praktyce, nawet się tego nie włącza do prądu ani nie otwiera obudowy. Zapakowanie w nowy karton jest koniecznością, bo z zachodu to przyjeżdża na paletach, luzem, zwalone jak jak worki kartofli, powiązane stretchem. Myśli Pan, że skąd spory procent tego towaru ma porysowane obudowy? Od stania na biurku? Za długo pracuję w tej branży i za dużo widzę, żeby wierzyć w bajki. Nie ma w tym żadnego oszczerstwa, to są proste, weryfikowalne fakty, zbierane przez masę lat pracy.
Kupno "poleasingowych" komputerów to stosunkowo bezpieczna rzecz. To się praktycznie nie zużywa. Nic w tym złego, można kupić dobrej jakości sprzęt za nieduże pieniądze. Sam mam w firmie trzy serwery tak kupione. Z urządzeniami zużywającymi się nie jest już tak miło. Drukarki praktycznie wszystkie mają obce elementy, podmienione tonery, modyfikowane liczniki. Zdarza się kupić drukarkę, zadeklarowaną jako niemal nową a w środku syf że ciężko uwierzyć i licznik skręcony z dwóch milionów na 5 tys. Z monitorami jest tak samo. Obudowy za to odświeżane stężoną wodą utlenioną. Nie zastanowiło was, dlaczego wszystkie "poleasingowe" sprzęty pachną w taki sam specyficzny sposób? To jest proceder masowy, są olbrzymie firmy taśmowo wręcz zajmujące się wizualnym "uzdatnianiem", stąd ten zapach, podobne ślady na różnych urządzeniach, te same kolory flamastrów, naklejki (nawiasem mówiąc jest to pierwotna ewidencja odpadów elektronicznych). Można oczywiście trafić rodzynek, ale to jest ułamek ofert i tak trzeba o tym uczciwie pisać. Dosłownie kilka dni temu, na sporą ilość sprawdzanych dla klienta, dwa się trafiły które więcej stały niż pracowały. Pracowały i tak kilka lat 24h, ale zużycie było minimalne. Reszta dramat. Proszę przejrzeć forum, nie tylko te. Znajdzie Pan sporo przykładów z "ciekawostkami", opisane przez nabywców skuszonych ceną. Przy czym trzeba wziąć poprawkę, że większość nabywców nie ma żadnego punktu odniesienia, kupuje jedną sztukę i najczęściej uznaje, że "tak ma być". Dlatego, pomimo, że większość to graty, ujawnia się stosunkowo mały procent użytkowników. No i dochodzi wstyd, bo nie honor się przyznać po fakcie, że się utopiło pieniądze. Pomimo to, parę przykładów:
Źródło canon-board:
Pierwsze wrażenie po resecie, gdy można było już bezkarnie spojrzeć na matrycę - coś nie tak z kolorami. Światła świecą lekko niebiesko, cienie i czernie na kolor żółto-brunatno-zielony-niewiadomojaki. Na podstawie wzorców znalezionych w Internecie, różnego rodzaju tablic kalibracyjnych do ustawianie manualnego a nie hardwarowego próbowałem jakoś to zbalansować. Poddałem się po 2 godzinach prób.
Kupiłem ze dwa tygodnie temu trzy sztuki, w jednym egzemplarzu obraz "pływał", a po tygodniu wypatrzyłem coś na kształt wypalonego prostokąta, jak poniżej. Ale trochę różniło się to od wypalonych pikseli, poza tym miejsce raczej nietypowe. Wymieniłem na drugi egzemplarz. Po 1-2 godzinach od włączenia - znów zauważyłem wypalone piksele (tym razem nie mam wątpliwości co to jest), ale... na drugi dzień zniknęły i przez 8 godzin się nie pojawiły. Trzeba będzie obserwować, w razie czego rok gwarancji jest. Do pracy z kolorem raczej bym takiego monitora nie kupił. Moje jedenastoletnie Eizo S2231W jest w zdecydowanie lepszym stanie, mimo 27 tysięcy godzin "przebiegu".
Szkoda, że już nie monitorów na takiej matrycy, ale w większym wydaniu.
Nasze forum: