Wygrzewanie monitorów
: 23 lutego 2017, 18:27 - czw
Obiecałem kiedyś pokazać jak wygląda wygrzewanie, stabilizacja monitorów. Odkładałem, odkładałem, ale pojawiające się naciski powodują, że w końcu trzeba.
Pytanie podstawowe: Po co wygrzewać?
Dobre pytanie. Tym lepsze, że nawet przedstawiciele producentów mówią, że to zbędne. Kto więc ma rację, przedstawiciel producenta, czy sprzedawca, który (w domyśle) chce naciągnąć na dodatkową płatną usługę? Proponuję jednak zastanowić się chwilę nad wypadkami, przed którymi wygrzewanie ma chronić czyli wadliwe piksele i nierówność podświetlenia. Powszechnie wiadomo, że wady pikseli nie pojawiają się na nowych. Jeśli taka niespodzianka ma zamiar się pojawić, zrobi to po kilku dniach użytkowania. Czymże więc jest te kilka dni pracy, jeśli nie wygrzewaniem, a cały ten czas, okresem, kiedy właściwości monitora się zmieniają? Dlaczego więc przedstawiciele twierdzą że niepotrzebne, skoro doskonale widać, że za parę dni monitor może świecić inaczej? Pozostawię to pytanie retorycznym.
Jak wiadomo, kompletny panel LCD to jest składanka kilku warstw plastiku i bardzo cienkiego szkła. Ściśnięte jest to w całości w ramce z tworzywa i dodatkowej stalowej. Na zatrzaski, bez regulacji. Jak człowiek zobaczy jak to jest zrobione, dziwi się, bo wygląda jak tandeta, nawet w bardzo drogich matrycach. W czasie montażu w fabryce nikt tego nawet nie uruchamia na dłużej niż kilka minut. Problem w tym, że temperatura pokojowa a temperatura pracy samego panelu różni się znacznie. Matryca rozszerza się i kurczy, zmieniają się naprężenia. Ma to wpływ na rozświetlenia przy krawędziach, wynikających z różnicy nacisku ramki na wszystkie warstwy, oraz ma wpływ na kontakty elektryczne między ścieżką napyloną na szkle a doprowadzeniem napięcia sterującego. W drugim przypadku, przy niedoskonałości technologii, skutkuje właśnie wadliwym pikselem. Jak wspomniałem wyżej, wady pikseli pojawiają się minimum po kilku dniach pracy. Tym często argumentuję, niedowiarkom mówiącym, że wygrzanie jest kompletnie zbędne. Skoro w domu, na biurku, może wyleźć defekt, to tym bardziej w warunkach do tego sprzyjających. Z handlowego punktu widzenia, lepiej jak wylezie przed dostawą a nie po odbiorze.
Owszem, ten i ów czasem się podśmiechuje z moich procedur, ale działają one od ponad 20 lat a wypadki trafienia piksela już na biurku użytkownika, można policzyć na palcach jednej ręki. Zaznaczam, że zostały opracowane kiedy obecni technicy pracujący w serwisach czytali jeszcze Bajtka. Metodę podgrzewania monitora w celu wywołania słabych puntów (pikseli) jeden z autoryzowanych serwisów ściągnął ode mnie (sic!).
Jak to się robi?
Z reguły mówię ludziom, że "w szafie". Poniżej zdjęcie tejże szafy pustej oraz z "wkładem".
Jest to nieco zmodyfikowana metalowa szafa serwerowa. Modyfikacja polega na uszczelnieniu wszystkich drzwi i otworów normalnie służących do wentylacji. Monitory można w niej stabilizować na dwa sposoby. Pierwszy oczywisty, czyli włączone i normalnie pracują. Na zdjęciu widać komputerek typu SBC i spliter, dostarczający obraz do wszystkich monitorów.
Każdy komputer jest osobno sterowany i mierzony jest czas pracy. Całością zawiaduje sterownik przemysłowy PLC. Sterownik włącza wyłącza kolejne sekcje, liczy czas i powiadamia który monitor zakończył już procedurę. Wszak przecież wszystkie na raz, nie startują wygrzewania. W tej chwili widać włączoną jedną sekcję. Są zostawione ponadto wejścia do czujników temperatury na każdą sekcję lub położonych wprost na obudowie monitorów.
Każdy z monitorów ma osobno odcinane zasilanie po osiągnięciu zadanego stanu licznika lub przekroczenia temperatury. Poniżej sekcja wykonawcza z gniazdami sterowanymi przekaźnikami. Cały blok jest podłączony do sterownika PLC.
Drugim sposobem monitory stabilizuję często w stanie, uwaga - wyłączonym, ale w samej szafie jest włączone podgrzewanie. Szafa ma grzałkę, termostat i wyłącznik czasowy. Takie rozwiązanie jest bardziej ekonomiczne jeśli jest pełne obsadzenie szafy. Ilość energii jakie pochłonie sześć monitorów ustawionych na wysoką jasność + komputer + splitter, bo taką szafa ma pojemność, jest większa niż grzałka i wentylator. Dodatkową zaletą jest możliwość zwiększenia temperatury do 45-50stC co daje błyskawiczne wywalanie się paneli jeśli są podejrzenia o defekty.
Poza zaletami podgrzewanej szafy jest jednak wada. Nie idzie licznik czasu pracy w samych monitorach. Czasem z tego powodu mam spięcie z odbiorcą, który zauważa, że licznik monitora wskazuje mniej niż powinien. W istocie wówczas pokazuje czas pomiarów i kalibracji, czyli ile był fizycznie włączony, a nie ile czasu stał w szafie.
Jako, że szafa jest wysoka, ponad 2m, ciepło gromadzi się na górze. Kolejne zdjęcie pokazuje sekcję zasilania z falownikiem (płynna regulacja) do wentylatora szafy, wewnętrznego obiegu ciepłego powietrza. Rozwiązanie ideowo takie same jak w piekarnikach w tzw "termoobiegiem". Chodzi o to, aby ciepłe powietrze krążyło równo po całej szafie.
Temperatura wewnątrz jest utrzymywana na 40stC czyli, nieco więcej niż monitor w czasie pracy. Dysponuję dwoma kamerami termowizyjnymi firmy Flir w tym jedną w pełni profesjonalną, dzięki czemu wiem, jakie są rzeczywiste temperatury ekranów z uwzględnieniem wszelakich niuansów.
Co z tego wynika?
Całość jest moją konstrukcją i pracuje bezawaryjnie od kilkunastu lat. Proces wygrzewania jak wspomniałem na początku, bywa, że jest przedmiotem spekulacji. Nabywcy, czasem potrafią wydzwaniać „wyżej” aby dopytać się czy to co robię ma sens. Cała procedura jest profesjonalnym podejściem do tematu, jakiego nie ma nawet w wielu serwisach autoryzowanych. Procedurę można porównać tylko do laboratoriów na polibudzie i ośrodków badawczych. Badając kilka tysięcy monitorów w przeciągu ostatnich około 20 lat, mogę pokusić się o jakieś miarodajne wnioski. A te są takie, że dzięki swojej "szafie" i opracowanym procedurom, defekty paneli ujawnione na biurkach użytkowników można policzyć na palcach. Prawdopodobieństwo wywołania wady, której nie ma na nowym, wynosi 99,88%. Prosta arytmetyka korzyści.
Pytanie podstawowe: Po co wygrzewać?
Dobre pytanie. Tym lepsze, że nawet przedstawiciele producentów mówią, że to zbędne. Kto więc ma rację, przedstawiciel producenta, czy sprzedawca, który (w domyśle) chce naciągnąć na dodatkową płatną usługę? Proponuję jednak zastanowić się chwilę nad wypadkami, przed którymi wygrzewanie ma chronić czyli wadliwe piksele i nierówność podświetlenia. Powszechnie wiadomo, że wady pikseli nie pojawiają się na nowych. Jeśli taka niespodzianka ma zamiar się pojawić, zrobi to po kilku dniach użytkowania. Czymże więc jest te kilka dni pracy, jeśli nie wygrzewaniem, a cały ten czas, okresem, kiedy właściwości monitora się zmieniają? Dlaczego więc przedstawiciele twierdzą że niepotrzebne, skoro doskonale widać, że za parę dni monitor może świecić inaczej? Pozostawię to pytanie retorycznym.
Jak wiadomo, kompletny panel LCD to jest składanka kilku warstw plastiku i bardzo cienkiego szkła. Ściśnięte jest to w całości w ramce z tworzywa i dodatkowej stalowej. Na zatrzaski, bez regulacji. Jak człowiek zobaczy jak to jest zrobione, dziwi się, bo wygląda jak tandeta, nawet w bardzo drogich matrycach. W czasie montażu w fabryce nikt tego nawet nie uruchamia na dłużej niż kilka minut. Problem w tym, że temperatura pokojowa a temperatura pracy samego panelu różni się znacznie. Matryca rozszerza się i kurczy, zmieniają się naprężenia. Ma to wpływ na rozświetlenia przy krawędziach, wynikających z różnicy nacisku ramki na wszystkie warstwy, oraz ma wpływ na kontakty elektryczne między ścieżką napyloną na szkle a doprowadzeniem napięcia sterującego. W drugim przypadku, przy niedoskonałości technologii, skutkuje właśnie wadliwym pikselem. Jak wspomniałem wyżej, wady pikseli pojawiają się minimum po kilku dniach pracy. Tym często argumentuję, niedowiarkom mówiącym, że wygrzanie jest kompletnie zbędne. Skoro w domu, na biurku, może wyleźć defekt, to tym bardziej w warunkach do tego sprzyjających. Z handlowego punktu widzenia, lepiej jak wylezie przed dostawą a nie po odbiorze.
Owszem, ten i ów czasem się podśmiechuje z moich procedur, ale działają one od ponad 20 lat a wypadki trafienia piksela już na biurku użytkownika, można policzyć na palcach jednej ręki. Zaznaczam, że zostały opracowane kiedy obecni technicy pracujący w serwisach czytali jeszcze Bajtka. Metodę podgrzewania monitora w celu wywołania słabych puntów (pikseli) jeden z autoryzowanych serwisów ściągnął ode mnie (sic!).
Jak to się robi?
Z reguły mówię ludziom, że "w szafie". Poniżej zdjęcie tejże szafy pustej oraz z "wkładem".
Jest to nieco zmodyfikowana metalowa szafa serwerowa. Modyfikacja polega na uszczelnieniu wszystkich drzwi i otworów normalnie służących do wentylacji. Monitory można w niej stabilizować na dwa sposoby. Pierwszy oczywisty, czyli włączone i normalnie pracują. Na zdjęciu widać komputerek typu SBC i spliter, dostarczający obraz do wszystkich monitorów.
Każdy komputer jest osobno sterowany i mierzony jest czas pracy. Całością zawiaduje sterownik przemysłowy PLC. Sterownik włącza wyłącza kolejne sekcje, liczy czas i powiadamia który monitor zakończył już procedurę. Wszak przecież wszystkie na raz, nie startują wygrzewania. W tej chwili widać włączoną jedną sekcję. Są zostawione ponadto wejścia do czujników temperatury na każdą sekcję lub położonych wprost na obudowie monitorów.
Każdy z monitorów ma osobno odcinane zasilanie po osiągnięciu zadanego stanu licznika lub przekroczenia temperatury. Poniżej sekcja wykonawcza z gniazdami sterowanymi przekaźnikami. Cały blok jest podłączony do sterownika PLC.
Drugim sposobem monitory stabilizuję często w stanie, uwaga - wyłączonym, ale w samej szafie jest włączone podgrzewanie. Szafa ma grzałkę, termostat i wyłącznik czasowy. Takie rozwiązanie jest bardziej ekonomiczne jeśli jest pełne obsadzenie szafy. Ilość energii jakie pochłonie sześć monitorów ustawionych na wysoką jasność + komputer + splitter, bo taką szafa ma pojemność, jest większa niż grzałka i wentylator. Dodatkową zaletą jest możliwość zwiększenia temperatury do 45-50stC co daje błyskawiczne wywalanie się paneli jeśli są podejrzenia o defekty.
Poza zaletami podgrzewanej szafy jest jednak wada. Nie idzie licznik czasu pracy w samych monitorach. Czasem z tego powodu mam spięcie z odbiorcą, który zauważa, że licznik monitora wskazuje mniej niż powinien. W istocie wówczas pokazuje czas pomiarów i kalibracji, czyli ile był fizycznie włączony, a nie ile czasu stał w szafie.
Jako, że szafa jest wysoka, ponad 2m, ciepło gromadzi się na górze. Kolejne zdjęcie pokazuje sekcję zasilania z falownikiem (płynna regulacja) do wentylatora szafy, wewnętrznego obiegu ciepłego powietrza. Rozwiązanie ideowo takie same jak w piekarnikach w tzw "termoobiegiem". Chodzi o to, aby ciepłe powietrze krążyło równo po całej szafie.
Temperatura wewnątrz jest utrzymywana na 40stC czyli, nieco więcej niż monitor w czasie pracy. Dysponuję dwoma kamerami termowizyjnymi firmy Flir w tym jedną w pełni profesjonalną, dzięki czemu wiem, jakie są rzeczywiste temperatury ekranów z uwzględnieniem wszelakich niuansów.
Co z tego wynika?
Całość jest moją konstrukcją i pracuje bezawaryjnie od kilkunastu lat. Proces wygrzewania jak wspomniałem na początku, bywa, że jest przedmiotem spekulacji. Nabywcy, czasem potrafią wydzwaniać „wyżej” aby dopytać się czy to co robię ma sens. Cała procedura jest profesjonalnym podejściem do tematu, jakiego nie ma nawet w wielu serwisach autoryzowanych. Procedurę można porównać tylko do laboratoriów na polibudzie i ośrodków badawczych. Badając kilka tysięcy monitorów w przeciągu ostatnich około 20 lat, mogę pokusić się o jakieś miarodajne wnioski. A te są takie, że dzięki swojej "szafie" i opracowanym procedurom, defekty paneli ujawnione na biurkach użytkowników można policzyć na palcach. Prawdopodobieństwo wywołania wady, której nie ma na nowym, wynosi 99,88%. Prosta arytmetyka korzyści.